Cześć,
od ostatniej relacji minęło sporo czasu a tyle się zadziało że aż nie wiem od czego zacząć.
Na początek pewne sprostowanie słowotwórcze. Startuję na dystansie nazywanym Triple Ultra Triathlon (11,4 km – 540 km – 126,6 km). Większość osób mówi na to potrójny Ironman. Z powodów „komercyjnych” te drugie określenie jest złe ponieważ firma Ironman nie prowadzi tego przedsięwzięcia, choć jeśli chodzi o dystans to wszystko się zgadza – jest to dokładnie potrojony dystans popularnego Ironman’a. No ale kto nam zabroni mówić tak jak chcemy?
Przygotowanie do zawodów chylą się ku końcowi.
Po drodze walczę z kontuzją lewej nogi. Pokrzyżowało mi to wszelkie plany treningowe ale cóż – takie jest życie. Jak co roku pójdę na „żywioł” i mam nadzieję, że wszystko się uda. Na bieganiu będę okładał nogę lodem i starał się ją oszczędzać (może co drugi kilometr będę biegł na zdrowej J nodze). Mam nadzieję, że jeśli odnowi mi się kontuzja to będzie to na końcówce biegania i doczłapię się jakoś do mety. Jeśli problem będzie wcześniej to katastrofa.
Podsumowując moje treningi to:
bieganie mam kiepskie, rower może być a pływaniem nie muszę się przejmować (to pierwsza i najkrótsza konkurencja)
.
I nawiążę jeszcze do poprzedniej relacji. Po przejechaniu rowerem prawie 180 km wyglądałem tak jak na zdjęciu poniżej („… Polska Biało-Czerwoni …”). Gdybym był z innego kraju (w innych barwach) miałbym problem J. A tak wyszło prawidłowo. Podobny efekt można osiągnąć kosząc na przykład trawę kosiarką przez 6 godzin w słoneczny dzień. I jeszcze kwestia jedzenia na tym dystansie – nie było żadnego problemu: banany, 6 kanapek z szynką i duże bidony – wystarczyło. Raz tylko musiałem się dotankować w przydrożnym sklepie. Na długich wyjeżdżeniach kolarskich warto mieć przy sobie jakąś bratnią duszę. Najlepiej jakiegoś podobnego porombańca do siebie. Wtedy czas „szybciej leci” i człowiek jest mniej „wypluty”. Można miło porozmawiać i zazwyczaj powstają fajne rozmyślenia, np.: przejeżdżając obok zajazdu Pod Sumem, mówię do Leszka:
„zobacz normalni ludzie jedzą rybę a my (…), może kiedyś też tak tu przyjedziemy”.
Od ostatniej relacji miałem przyjemność wystartować w biegu na dystansie 105 km – Rykowisko w Łącku obok Płocka (gorąco polecam), następnie w XII Triathlonie o Puchar Płocka na dystansie sprinterskim (0,75 km – 20 km – 5 km). Pierwszego startu nie ukończyłem – na 63 kilometrze odnowiła mi się kontuzja, natomiast drugi start wyszedł bardzo dobrze – okazało się że mam trochę szybkości choć nie mam pojęcia skąd. Moje treningi są „powolne”. Jeżdżę, biegam i pływam na niskim tętnie, na którym można swobodnie rozmawiać i rozmyślać. Można by rzec, że robię tylko rozgrzewki.
Na koniec jeszcze jedna informacja. Kilka dni temu otrzymałem z Austrii wiadomość o zmianie trasy kolarskiej. Mianowicie „kółko” rowerowe zostało SKRÓCONE do 2,7 km. Więc okrążeń będzie 200. Co Wy na to? Bo mi ręce, nogi i szczęka opadły. Ponadto organizatorzy zakwalifikowali mnie do grupy zawodników PRO i nie wystartuję o 7:00 z amatorami lecz o 13:00 z kandydatami do tytułu Mistrza Świata. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko wygrać te zawody J (żeby nie zrobić przykrości organizatorom).
Kolejna relacja po starcie. Pozdrawiam całą Deltę, Michała, Leszka, Monikę oraz Igorka i Zuzię. Na stronie Delty postaramy się zrobić coś w rodzaju relacji na żywo z zawodów (co kilka godzin kilka informacji o moich męczarniach 🙂 ) – zapraszam do śledzenia.
Damian Lewandowski
Autor zdjęć: Monika Lewandowska
Zdjęcie użyte w nagłówku: Katarzyna Staniszewska
Udział w zawodach wspiera Miasto Płock.
Comments 1
Pingback: Zrobiłem to! | Płockie Towarzystwo Triathlonu "DELTA"